środa, 29 stycznia 2020

Któż mnie rozbije na tęczę


Mniej więcej w wieku 15 lat oprócz nałogu czytania dopadła mnie nagła i nieprzemijalna miłość do poezji. Na pierwszy rzut wzięłam się za Pawlikowską - Jasnorzewską, potem dołączył do niej Tuwim. A potem ?
Potem to już cała dłuuuga lista. Nigdy nie kierowałam się modą na kogoś,  czytałam wszystko co mi w duszy zagrało. Do dziś półki zalegają tomiki do których już nie zaglądam, ale też jest wiele zbiorów wierszy, z którymi związałam się na całe życie.

Dzisiaj w nocy miałam śmieszny sen. W ślad za przedziwnym ciągiem zdarzeń jak to we śnie bywa, nieistotnych w sumie, bo zamglonych przebudzeniem, znalazłam się na jakimś spotkaniu pod tytułem konkurs recytatorski J.
Istotnym momentem tego snu stał się fakt, że nagle postanowiłam w nim wystąpić z wierszem Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – Barwy. Obudziłam się z ostatnim wersem na ustach.

Oto jest fiolet
drzewa cień idący żwirem
fiolet łączący miłość czerwieni z szafirem.

Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.

A we mnie biało, biało cicho jednostajnie
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię.

O, jakże się w bieli mej białości męczę
chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

🫶