Leje deszcz. Jest
mokro, chłodno, szaro-buro.
Grzęznę w melancholii, jak w błotku pod
płotem mojego ogrodu. Czekam na słońce, jak na wróżkę z czarodziejską różdżką w
dłoni, która jednym ruchem sprawi, że kłopoty staną się tylko zwykłymi sprawami
do załatwienia, a zmartwienia o niepewne jutro zmienią się w radość z „tu i teraz”.
Zadziwiające jak wielki wpływ na nasze nastroje ma światło,
choćby małe, drobne, migocące światło świecy. Dlatego uważnie przepatruję
niebo, szukam w gęstej, wełnistej masie chmur jakiegokolwiek prześwitu
niebieskości, małego złotego promienia. Czekam na słońce …