nie będę czekać końca nocy
sięgnę myślą wysoko
jak ręką
ściągnę najjaśniejszą gwiazdę z nieba
czas już obudzić dziecko śpiące we mnie
wszak powiedziałeś dawno temu
że chcesz je powitać
niechaj tam sobie księżyc senne bajki mruczy
powieki srebrem złudzeń posypuje
czas dnia wyglądać
czas otrzepać z kurzu spódnicę dzieciństwa
suto marszczoną
zamaszystą światłem
odtańczę w niej przed Tobą
moje ziemskie szczęście
tak jak to robiłam kiedyś
przed tatą i mamą